Ksiądz prof. Tadeusz Gadacz
Człowiek jest istota samotną najpierw w wymiarze kosmicznym. Wobec nieskończoności wszechświata i nieskończoności ducha jest wielkim samotnikiem. Jego samotność wynika także z faktu jego czasowości. Czas ma swój kres, dla każdego indywidualny. W śmierć każdy wstępuje sam.
Nikt nie może człowieka zastąpić i nikt przejść razem z nim granicy czasu. Nie tylko więc nieskończoność granic wszechświata i przypadkowość występujących w nim wydarzeń, ale i przemijalność rodzi ludzkie osamotnienie.
Samotność nie bierze się stąd, że przemijamy sami i sami musimy przekroczyć granice czasu, lecz że nie chcemy, albo nie potrafimy pogodzić się z tą przemijalnością. Samotność to poczucie nieubłagalności przemijania, to świadomość niemożliwości poradzenia sobie z czasem.
Pragnąc pokonać samotność dokonujemy licznych zmian, zmieniamy miejsca, pochłaniamy nowe wrażenia, łączymy się i rozstajemy z ludĽmi, ale z punktu widzenia czasu nie ma to żadnego znaczenia. Wszelka zmiana w niczym bowiem nie zmienia tego co najważniejsze, natury samego czasu.
Obojętnie więc gdzie się przemieszczamy, co czynimy, możemy powtórzyć za Koheletem "nihil novi sub sole", wciąż to samo, a my wciąż samotni. Tak pisał Levinas o pragnieniu metafizycznym, które zakorzenione w człowieku odsyła "gdzieś" poza czas i poza samotność: "Kres tego ruchu - owo "gdzie indziej" lub owo "inne" - zwany jest innym w sensie szczególnym. Żadna podróż, żadna zmiana klimatu czy otoczenia nie zaspokoi tego pragnienia które tam odsyła. "Inne" pożądane metafizycznie nie jest "inne" w taki sposób jak chleb, który spożywam, kraj w którym żyję, jak pejzaż który podziwiam, jak - niekiedy - odmienny jestem ja sam dla samego siebie, dla "obcego" mi mojego "ja". Tymi realnościami potrafię się nasycić i - w najszerszym sensie - zaspokoić pożądanie ich jako czegoś, czego mi po prostu brakowało. Ich odmienność rozpływa się w mojej identyczności kogoś kto myśli lub posiada. Pragnienie metafizyczne natomiast kieruje się ku czemuś całkowicie innemu, ku temu co inne absolutnie." W tym absolutnym sensie człowiek jest więc istotą samotną. Cokolwiek czynimy, jest ciągle tym samym, gdyż ani krok nie jesteśmy bliżsi wieczności. Czas jest labiryntem, w którym każda droga prowadzi do nikąd.
Tę samotność proponuję nazwać osamotnieniem, gdyż słowo to zwraca uwagę na pewne zewnętrzne aspekty ludzkiej egzystencji. Czy chcemy, czy nie, jesteśmy osamotnieni, gdyż żyjemy w przestrzeni i czasie. Na nasze osamotnienie, w tym pierwotnym sensie, nie ma wpływu i znaczenia to, czy jesteśmy z innymi czy też nie, choć wspólnota z innymi może łagodzić osamotnienie. Bez względu na nasze więzi lub ich brak jesteśmy osamotnieni, gdyż nie potrafimy podołać przemijalności.
Drugim wymiarem samotności człowieka jest jego samotność istnienia. Proponuje nazwać ją samotnością ontologiczną. Samotność ontologiczna jest samotnością wyosobnienia.
Samotność ontologiczna związana jest z naszym ludzkim osobowym bytem. Nie jest ona skutkiem opuszczenia przez innych. Wynika z natury samego istnienia. Paradoks samotności ontologicznej polega na tym, że im bardziej człowiek chce być sobą, tym bardziej doświadcza swojej samotności. Im bardziej osiąga swoją tożsamość, im bardziej jest sobą samym, tym bardziej jest samotny. Bycie sobą samym jest istotnie charakterystyczną cechą człowieczego bytu. Być człowiekiem, to być sobą samym. Doświadczamy tego kiedy zaskakuje nas cierpienie, kiedy poza słowami nie można przekazać innym siebie, własnej egzystencji, gdyż nie można uciec od własnego ciała. Doświadczamy tego przez winę. Wina ma zawsze charakter osobowy, jest czyjąś winą, konstytuuje więc osobę. Doświadczamy także tego w akcie miłości, gdyż miłość jeśli jest, kieruje się ku temu jedynemu. Być może w miłości człowiek po raz pierwszy odkrywa siebie samego.
Wreszcie, śmierć daje nam do zrozumienia, że nikt ani nic nas nie zastąpi. W tych wszystkich ludzkich doświadczeniach, doświadczając samych siebie jako osoby, doświadczamy także własnej samotności. Nikt nie może za mnie cierpieć, nikt nie poniesie odpowiedzialności za moje winy, nikt nie może za mnie pokochać czy odpowiedzieć na miłość, nikt nie może za mnie umrzeć. Szczególnie paradoksalność samotności ontologicznej daje się doświadczyć w miłości. Wydaje się, że nic nie jest bardziej odległe od samotności niż miłość. Tymczasem jeśli miłość jest skierowana właśnie do mnie, doświadczam siebie jako niezastępowalnego, samotnego. Konstytutywnym składnikiem miłości jest samotność wyosobniona. I dlatego być może miłość w poezji i literaturze tak przeplata się z motywem śmierci, która jest ekstremalnym wyrazem osamotnienia.
Trzecim wymiarem samotności jest samotność psychiczna. Proponuję określić ją jako samotność opuszczenia. Jest ona samotnością par excellence.
Samotność psychiczna - jest doświadczeniem opuszczenia, braku wzajemności ze strony innych. Nie chodzi tu jednak o samotność rozumianą jako świadomy wybór życiowy, wyrażany w takich określeniach, jak: "ta pani, ten pan są samotni", ale raczej o poczucie opuszczenia przez innych, opuszczenie innych lub bycie opuszczonym. Człowiek jest jedyną istotą, której nie wystarcza istnienie faktyczne, która aspiruje do istnienia będącego owocem uznania przez innych. Jest to istnienie wzajemności. WyobraĽmy sobie sytuację kogoś, kto nagle znajdzie się w otoczeniu sobie nie znanym. Nikt do niego nie mówi, nikt nie zwraca się do niego po imieniu, nikt go nie zauważa, nikt od niego niczego nie chce. Przeżywa dialektykę istnienia i nieistnienia. Z jednej strony istnieje, z drugiej jednak nie istnieje, gdyż inni nie ustanawiają go w jego istnieniu. Nie istnieje dla innych. Człowiek jest jedyną istotą, która aspiruje do istnienia mającego swe Ľródło w relacji uznania przez innych. Istnienie jest dla niego tak ważne, że niejednokrotnie kiedy spotyka się z brakiem wzajemności, gotów jest zakwestionować nawet swoje własne istnienie faktyczne. To drugie istnienie dialogiczne, wydaje się być sensem istnienia faktycznego. Dlatego opuszczenie przez innych, choć nie jest najgłębszym Ľródłem samotności człowieka, może przemienić się w Ľródło dramatu. Ucieczka od samotności - zarówno osamotnienie, opuszczenie jak i sama samotność wyosobnienia są trudne do udĽwignięcia. Dlatego człowiek, który nie usiłuje pokonać samotności, próbuje od niej uciec. Ucieczka od samotności jest jakimś sposobem poradzenia sobie z własną samotnością. Nie ma jednak ucieczki od samotności. Wszelka ucieczka jest właściwie ucieczką w jeszcze większą samotność. Jakie są sposoby ucieczki od samotności ?
Jeśli samotność kosmiczna jest wyrazem niemożliwości poradzenia sobie z przemijaniem, zatrzymania czasu, to usiłowanie pokonania samotności będzie polegało na ucieczce od świadomości przemijania lub na pewnym sposobie neutralizacji czasu. Pierwszą z możliwych postaci ucieczki jest rozrywka. Pisał o niej Pascal: "Stąd pochodzi, iż gra i towarzystwo kobiet, wojna, wysokie urzędy są tak poszukiwane. Nie iżby w nich było istotne szczęście i aby ktoś śmiał sobie wyobrażać iż prawdziwe szczęście jest w tym, aby mieć pieniądze, które można zyskać w grze, albo w zającu, którego się ściga: nie spojrzałoby się nań, gdyby go nam ofiarowano. Nie owego miękkiego i spokojnego używania, które pozwala nam pamiętać o naszym stanie szukamy; ani niebezpieczeństw wojny, ani mozołów urzędu, ale zgiełku, który odwraca nasze myśli i jest dla nas rozrywką. Stąd pochodzi, że ludzie tak miłują gwar i zgiełk; stąd pochodzi, iż więzienie jest tak straszliwą karą; stąd pochodzi, iż rozkosz samotności jest rzeczą niezrozumiałą. I główną przyczyną szczęścia królów jest to, iż wszyscy usiłują bez ustanku ich rozerwać i dostarczyć im wszelkiego rodzaju przyjemności. Król otoczony jest ludĽmi, którzy myślą jedynie o tym, aby rozerwać króla i nie dać mu myśleć o sobie; gdyby o tym myślał, byłby mimo całego królestwa nieszczęśliwy. Oto wszystko, co ludzie zdołali wymyślić, aby osiągnąć szczęście". Rozrywka nie jest więc dla Pascala odpoczynkiem, pewna formą wytchnienia, lecz zanurzeniem się w hałas, który ma przynieść zapomnienie. Inna formą zapomnienia może być ucieczka w narkotyki czy alkoholizm.
Kolejną forma ucieczki jest usiłowanie zdystansowania się wobec świata. Taką postawę dystansu przybiera stoik, który w swej wolności wewnętrznej usiłuje oderwać się, uniezależnić od zmienności losu, czy sceptyk osiągający dystans wobec świata poprzez negację wszelkich wartości. Także i tu, cynizm jest tylko maską, kryjącą głębokie osamotnienie. Lecz i nadmierny aktywizm może być także sposobem ucieczki. Realizacja coraz nowych i kolejnych celów także jednak nie przezwycięża samotności.
Innym sposobem poradzenia sobie z samotnością jest próba neutralizacji czasu. Według Franza Rosenzweiga na tym polegał cały wysiłek filozoficznego myślenia, począwszy od platońskiej istoty, skończywszy na heideggerowskiej analityce Dasein, któremu "w jego byciu chodzi o to właśnie bycie". Czym jest platońska istota ? Jest abstraktem, który daje poczucie wieczności. W naszych oczach zmienia się postać świata. Drzewa rosną i obumierają. Zmieniają się ich postaci, ale istota drzewa trwa niezmienna. Człowiekowi zdaje się, iż ma poczucie wieczności. Taki jest wysiłek ludzkiego ducha, który poprzez myśl filozoficzną czy wysiłek artystycznej twórczości usiłuje przebić się ku wieczności. Jest to jednak także tylko ucieczka, pod jednym wszak warunkiem, że nie zostanie dokonany następny krok, o czym powiem za chwilę. Cały ten wysiłek człowieka wyraża formuła Heideggera, że Dasein czyli człowiekowi "w jego byciu chodzi o to właśnie bycie". "Chodzi o to�". O co naprawdę chodzi ? pytamy. Wówczas, powiada Hedegger, zamiast odpowiedzieć na to pytanie zaczynamy się krzątać. Okazuje się, że mamy wiele do zrobienia. Z kolei ucieczka od samotności ontologicznej jest ucieczką od siebie samego. Człowiek ucieka od siebie, gdyż lęka się własnej winy, wolności czy trudu odpowiedzialności. Jest to ucieczka w bezosobowość. W bezosobowej formie egzystencji możliwa jest odmiana wszystkich zaimków osobowych: on, ona, ono, gdyż wszystkie sprowadzają się do bezosobowości. W człowieku powtarza się mityczna ucieczka Adama, który ukrył się, usiłując uciec od winy: to ona jest winna, zrzuca winę na kobietę, to ono jest winne, kobieta zrzuca winę na węża. Ucieczka od winy jest jednocześnie świadomością osamotnienia. Bezosobowość jest taką formą egzystencji zgodnie z którą "się żyje", "gdzie tak a tak się postępuje", "gdzie co prawda się umiera", ale nie dotyczy to osobiście nikogo. Ta ucieczka możliwa jest także przez zrzucenie odpowiedzialności za własne działanie na bezosobowe instytucje.
Ucieczka od samotności jest ucieczką od prawdy. Najpierw od prawdy o sobie samym jako człowieku w ogóle, o istocie osamotnionej w przestrzeni i przemijającej w czasie. Następ-nie od prawdy o sobie samym jako niepowtarzalnej i jedynej osobie. Prawda ta jest trudna do uniesienia, gdyż osamotnienie nie jest powołaniem człowieka. Dlatego trzeba je pokonać. Pokonanie nie jest jednak ucieczką. By pokonać osamotnienie trzeba jednak mieć odwagę stanąć w prawdzie, to znaczy przejść przez chwile samotnego wyosobnienia.
Będąc świadomym swej samotności kosmicznej w przestrzeni i czasie człowiek może ją pokonać jedynie osiągając więĽ z istotą, która sama jest wieczna. Możliwe to jest przez zawierzenie. Zawierzenie Bogu jest jedynym sposobem pokonania własnej samotności. Co jednak z krzykiem ludzkim, który nie doczekuje się odpowiedzi ? Czy zawierzenie pomaga przezwyciężyć "pustkę nieba" ?
"Błagałem, żebrałem o znak - wołał jeden z bohaterów Sartre'a - posyłałem do nieba posłańca; żadnej odpowiedzi. Niebo nie wie nic, nie zna nawet mojego imienia. W każdej minucie zadawałem sobie pytanie, czym jestem w oczach Boga. Teraz znam odpowiedĽ: niczym. Bóg mnie nie widzi, Bóg mnie nie słyszy, Bóg mnie nie zna. Widzisz tę pustkę nad naszymi głowami ? To Bóg (...) Milczenie - to Bóg. Nieobecność - to Bóg. Bóg to samotność ludzi"
Zawierzenie nie polega jedynie na oczekiwaniu czegoś od Boga. Człowiek zawierzenia nie pyta: co Bóg może uczynić dla mnie, ale raczej co ja mogę dla Niego uczynić. Zawierzenia dokonuje się jednak samemu, nawet wówczas gdy zachodzi ono w grupie, we wspólnocie wierzących. To przejście przez moment samotności jest dla tego zawierzenia próbą.
Podobnie opuszczenie i samotność pomiędzy ludĽmi można pokonać przez przyjaĽń i miłość. W nich przejawia się bliskość. Człowiek jest powołany do bliskości z innymi. Bliskość nie polega jednak na byciu razem, złączeniu poprzez przestrzeń, miejsce, wspólne cele, czy wymianę informacji. Współczesna cywilizacja informacji, która tak zdaje się głęboko łączyć kontynenty, narody i ludzi, wcale nie pokonała samotności, ale raczej ją jeszcze bardziej pogłębiła. Osamotnienia, opuszczenia nie pokonuje się bowiem przez bycie "z", ale bycie "dla". Człowiek zbliża się do człowieka w mierze w jakiej jest zdolny do daru z siebie samego. Dlatego samotnymi nie są: zamknięta w klasztorze siostra, która dzieli się swoją modlitwą, czy naukowiec, który w długich godzinach odosobnienia usiłuje zgłębić prawdę dla innych. Samotnym natomiast może być ktoś towarzyski, otoczony ludĽmi, jeśli żyje tylko dla siebie samego. Podobnie jednak, jak poprzednio, jeśli to ja sam mam uczynić coś dla innych, muszę przejść przez chwile własnej samotności - wyosobnienia, które są niezbędne dla przyjaĽni i miłości. I także stanowią jej próbę. Nie chodzi bowiem przecież o kogokolwiek, chodzi o mnie i o ciebie. PrzyjaĽń i miłość są jak most łączący brzegi. By mogły jednak połączyć, by dozwoliły doświadczyć możliwości przejścia z brzegu na brzeg, potrzeba jest wcześniejszego rozdzielenia.
Relacje międzyludzkie są darem. Człowiek jest bowiem jedyną wolną istotą. Może zostać opuszczonym przez innych. Ale może także jako jedyna istota odwrócić kierunek swego własnego dramatu, podejmując wysiłek przemiany swego opuszczenia w więĽ. To jedyna szansa, aby poprzez zawierzenie i dar nadać sens swojej samotności.
Przedruk z miesięcznika "Remedium" wydawanego przez PARPA - nr 3 maj 1993
|
|
|
|