DUCHOWOŚĆ A RELIGIA
Wiele osób, które w programie Wspólnoty Anonimowych Alkoholików szuka pomocy, utożsamia tę grupę samopomocową z odłamem religijnym lub, co gorsza, z sektą. Czasem rodziny, których członkowie podejmują leczenie, określają później swoich bliskich mianem "nawiedzonych", "sekciarzy" lub "zbzikowanych". Tymczasem, istotą programu Anonimowych Alkoholików jest rozwój duchowości w oparciu o program 12 Kroków, a nie jakiekolwiek religijne praktyki.
DUCHOWOŚĆ - pojęcie to odzwierciedla jakość relacji człowieka z innymi ludźmi, rzeczami i sprawami zajmującymi najważniejsze miejsce w jego życiu. Duchowość to: wartości, zasady, normy, marzenia, cele, ideały i kierunki naszego zaangażowania emocjonalnego. Rozwijanie duchowości to proces zbliżania się do doskonałości. Znaczy to, że stając przed wyborami życiowymi, podejmujemy takie decyzje, które umożliwią nam być lepszym człowiekiem. Alkoholizm niszczy duchowy wymiar ludzkiego życia wprowadzając w centralne jego miejsce alkohol - najważniejszego bożka w życiu osoby pijącej. Program 12 Kroków jest programem duchowego przebudzenia i rozwoju.
Jeden z mężczyzn, wieloletni uczestnik mityngów AA, podzielił się tym, jak on pojmuje duchowość, jak do niej dojrzewał, do czego była i jest mu potrzebna:
Pamiętam, gdy jeszcze piłem, trafiłem na mityng, na jedną z grup AA. Wszedłem na chwilę, w przyciemnionym pomieszczeniu siedziało trzech gości przy świeczce. Byłem wtedy lekko "wcięty", ukłoniłem się i wyszedłem. Pomyślałem sobie: "nic z tego nie będzie, wychodzę stąd". Nie znałem istoty programu Anonimowych Alkoholików, widziałem tylko symbole i rozumiałem jeszcze te symbole na opak. Dzisiaj wiem już, że świeczka czy lampa ma stanowić światełko w czasie trwania mityngu. Osoba mająca problem, która przechodzi koło miejsca naszego spotkania i widzi ten płomień - może w ten właśnie sposób trafić do nas po pomoc. Tak właśnie teraz to rozumiem.
Na początku lat 80-tych były wspólnoty trzeźwościowe, koledzy i koleżanki z klasy zapisywali się do Krucjat Trzeźwości, deklarując miesięczną abstynencję. Uznałem to za robienie czegoś na siłę, byłem temu wręcz przeciwny. Myślałem: "w jakim stopniu jeden miesiąc bez kieliszka zmieni moje życie?". Już wtedy prawdopodobnie byłem uzależniony.
Gdy już na dobre trafiłem do Wspólnoty Anonimowych Alkoholików kilka lat temu, również czułem się lekko zaskoczony, bo w odczytywanych Krokach dużo było słów mówiących o Bogu. Podczas modlitwy o Pogodę Ducha zastanawiałem się: "dokąd to mnie zaprowadzi?", "gdzie tu jest miejsce na niepicie, na mówienie o tym, jak nie pić?". I wtedy usłyszałem też o Bogu "jakkolwiek go pojmuję". To mi wówczas bardzo pomogło i ułatwiło przyjście na następny mityng. Już wtedy moje spojrzenie na Wspólnotę Anonimowych Alkoholików zmieniło się, nie patrzyłem na to jak na ruch religijny.
Na kolejnym mityngu omawiano Krok Pierwszy. Była mowa o tym, że stałem się bezsilny wobec alkoholu, że przestałem kierować swoim życiem. Usłyszałem wtedy zdanie, że aby wyjść z obłędu alkoholowego jest potrzebna Siła Większa od nas samych. Wtedy tę Siłę Wyższą utożsamiałem ze Wspólnotą Anonimowych Alkoholików. Pozwoliło mi to przetrzymać do następnego mityngu bez napicia się.
W tym, o czym mówię, nie było miejsca na religię. Nikt mi tam nie kazał modlić się do Boga, czy leżeć plackiem w kościele. Jedyną modlitwą, jaką miałem do zmówienia i którą czytałem z kartki, bo jej nie pamiętałem, była Modlitwa o Pogodę Ducha. Jest ona tak uniwersalna, tak sformułowana, że nic mnie w niej nie urażało, nic nie przeszkadzało, żeby ją odmówić. Mało tego, zauważyłem, że ta modlitwa zaczyna mi pomagać.
MODLITWA O POGODĘ DUCHA "Boże, użycz mi Pogody Ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, Odwagi, abym zmieniał to, co zmienić mogę i Mądrości, abym odróżniał pierwsze od drugiego"
Wydaje mi się że bardzo często i zupełnie niepotrzebnie słowo duchowość jest utożsamiane z religią. W naszym kraju Siła Wyższa jest kojarzona prawie wyłącznie z Bogiem przez pryzmat katolicyzmu. Znam jednak osoby, które po początkowych problemach z zaakceptowaniem słowa Bóg w programie 12 Kroków, zaczęły sobie tego Boga na swój sposób wyobrażać. Jeżeli ktoś powie mi, że jego Siłą Wyższą jest krokodyl i że on do tego krokodyla się modli po to, żeby wytrzymać 24 godziny bez alkoholu, i na dodatek wytrzyma te 24 godziny, wierzy w to, że ten krokodyl mu pomaga - to jest OK.
Znam kilku ateistów, osoby, które twierdzą, że Boga nie ma. I właśnie dzięki temu, że program 12 Kroków jest programem rozwoju duchowego, a nie religijnego - mogą oni trzeźwieć. Ktokolwiek pojawi się na mityngu, bez względu na swój światopogląd, kolor skóry i przekonania polityczne to przychodzi tylko w jednym celu - żeby przestać pić. W tym tkwi ogromna prostota tego programu i równocześnie siła w docieraniu do wszystkich osób, które chcą ten program stosować.
Niektórzy alkoholicy, mimo że odrzucili wiarę w Boga, na drodze trzeźwienia zaakceptowali fakt, że potrzebują Siły Wyższej. Ja zresztą miałem podobną drogę. Dla mnie Siłą Wyższą było 30 facetów siedzących na mityngu, sączących kawę i mówiących o tym, jak wytrwać w abstynencji.
Bill W., współzałożyciel wspólnoty AA, w książce "AA osiąga dojrzałość" pisze m.in.: "ateistom i agnostykom powiedz dobitnie, że nie muszą przyjmować naszego pojmowania Boga. Niech, zamiast Boga, przyjmą jakąś sensowną własną prawdę. Najważniejsze, aby oni wszyscy uwierzyli, że istnieje jakakolwiek siła większa od nich samych..."
Jedyne, o co mogę prosić i o co proszę rano moją Siłę Wyższą, to o siłę do przetrwania tego dnia bez kieliszka. Wieczorem dziękuję za to, że przeżyłem ten dzień bez alkoholu. Dziękuję za to co mam, nie prosząc o nic więcej.
Pamiętam natomiast, że kiedyś prosiłem Boga w ten sposób: "Panie Boże wstaw mnie do Nowego Jorku, przenieś mnie natychmiast - a ja natychmiast przestaję pić!". Oczywiście nic takiego się nie zdarzyło, a ja obraziłem się na Boga, piłem dalej. Przypomniało mi się to marzenie, gdy znalazłem się jakiś czas temu w Nowym Jorku, zupełnie przypadkowo. Miałem pracować na zachodnim wybrzeżu pływając statkiem z Vancouver na Alaskę, ale na dwa dni przed rozpoczęciem pracy dostałem bilet właśnie do Nowego Jorku. Pływałem wzdłuż wschodniego wybrzeża z Nowego Jorku do Halifaxu. Pierwsze co zrobiłem będąc w N.Y., a miałem wtedy 3 lata abstynencji, to poszedłem na spotkanie AA. Mityngów jest tam masa, ale to nie one do mnie przyszły, to ja musiałem na nie iść.
Samo odstawienie alkoholu, nie połączone z przemianą duchową, przynosi porażkę. Ktoś, kto tylko odstawił alkohol - cierpi. Ja też w swoim życiu miałem wymuszone okresy abstynencji. Najdłużej udało mi się nie pić 6 miesięcy - "na zaciśniętych zębach". To były koszmarne chwile, nie potrafiłem myśleć o niczym innym, tylko o tym, żeby ten narzucony przeze mnie okres jak najszybciej minął. I czekałem na to, żeby wynagrodzić się za te 6 miesięcy. W ciągu tego czasu moja zestresowana rodzina jeszcze bardziej cierpiała. Ja nie byłem do życia, nie potrafiłem normalnie się odezwać. Cokolwiek by mi nie powiedziała moja żona - odbierałem to jako atak na mnie. Dzieci w tamtym okresie odsunęły się ode mnie. Moja rodzina wolała, żebym zaczął pić, bo wtedy łatwiej było im określić moje zachowania. Bardzo wówczas cierpiałem.
Moje dojście do duchowości polegało na tym, że zaakceptowałem siebie jako alkoholika, zaakceptowałem swoją chorobę i zaakceptowałem fakt, że tę chorobę można leczyć programem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Zacząłem to robić i wydaje mi się, że były to początki przebudzenia duchowego.
Program 12 Kroków jest idealny do stosowania w codziennym życiu. Wychodzę z nim poza krąg mojego trzeźwienia. W tramwaju, urzędzie, pracy, w czasie zabawy, gdzie się nie pojawię. Dzisiaj jadąc na spotkanie znalazłem 5 zł na ulicy. Pierwszy raz w życiu znalazłem taką kasę. Podniosłem ją. Jeszcze parę lat temu przeznaczyłbym ją na dwa piwa, a dziś kupię za to lody dla powracającego z wakacji syna. I to dla mnie jest na dzisiaj jeden z przejawów rozwoju duchowego.
W wyniku uzależnienia w sferze duchowości pojawiają się poważne deficyty. Popularnie mówi się, że uzależnienie to modlitwa skierowana do niewłaściwego Ducha. Dla ludzi uzależnionych, bożyszczem, siłą, która nimi kieruje, staje się ich nałóg - jest ważniejszy niż cokolwiek innego: niż rodzina, praca, zdrowie, czy życie. W nałogu zasady moralne nie grają roli i nie ma żadnej świętości.
Kiedy alkoholik podejmuje leczenie, przyznaje się do swojej bezsilności, jego system wartości, na czele którego stał alkohol, drastycznie się zmienia. Powstaje pytanie, co teraz będzie najważniejszym czynnikiem, największą pomocą w zdrowieniu? Wspólnota AA stworzyła Program 12 Kroków - program rozwoju duchowego, który w oparciu o koncepcję Siły Wyższej wyznacza drogę ku trzeźwości.
Dlaczego wiara w Siłę Wyższą jest tak ważna przy radzeniu sobie w zdrowieniu? To przede wszystkim nadzieja dla alkoholika (ale też i innych uzależnionych), że nie jest się osamotnionym w walce o trzeźwość. To świadomość, która ogromnie dodaje sił, że Komuś zależy na naszym zdrowiu, życiu, że ta Siła chce nas wspierać.
Czy można się obejść bez utożsamiania Siły Wyższej z Bogiem? Tu zdania są podzielone. Są osoby, które twierdzą, że potrzebują koncepcji Boga, by trzeźwieć. Dla innych nie jest to konieczny czynnik ich zdrowienia. Wspólnota AA nie jest od rozstrzygania tych wątpliwości, ponieważ nie jest związana z żadną organizacją religijną, ruchem, bądź światopoglądem. W tym ruchu ważna jest przede wszystkim chęć trzeźwienia, a znajdują tam swoje miejsce ludzie najróżniejszych wyznań, ateiści i agnostycy.
Rozwój duchowy dokonuje się na wielu płaszczyznach. Alkoholik zmienia swoje relacje z ludźmi, poprzez to, że zaczyna się do nich zbliżać. Uczy się akceptować innych i sam otrzymuje bliskość i akceptację. Rozwija swoją empatię i wspiera innych, nie wchodząc we współuzależnieniowe relacje. Staje się bardziej wrażliwy na przyrodę i na otaczający świat. Zaczyna dostrzegać piękno. Budzą się w nim potrzeby estetyczne. Rozwijanie duchowości wiąże się też z rozmyślaniem na temat tego, tego co nadaje życiu wartość. Rozwój duchowości oznacza również kształtowanie i umacnianie wyznawanych wartości i norm. Życie trzeźwiejącego alkoholika ulega przewartościowaniu.
|
|
|
|