Tradycja Dziewiąta Wspólnoty Anonimowych Alkoholików brzmi: Anonimowi Alkoholicy nigdy nie powinni stać się organizacją; dopuszcza się jednak tworzenie służb i komisji bezpośrednio odpowiedzialnych wobec tych, którym służą.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem tekst 9 Tradycji, przyjąłem go do wiadomości, nie zastanawiając się głębiej nad jego znaczeniem czy sensem. Kiedy jednak odrobinę liznąłem AA (liznąłem zdaje się przez papierek i chyba z zupełnie niewłaściwej strony), okazało się, że problemy wyskakują mi, jak grzyby po deszczu. Wspólnota Anonimowych Alkoholików nie powinna nigdy stać się organizacją? No, oczywiście, że nie powinna – ironizowałem – bo przecież już nią jest. Czym niby, jak nie organizacją, jest struktura i podział na grupy, regiony, komisje, jakieś intergrupy, konferencje? Obłuda i zakłamanie, ot co!
Zadałem sobie nawet nieco trudu i znalazłem definicję organizacji: Ťgrupa ludzi lub państw mających ustaloną strukturę i działających razem, aby osiągnąć wspólne celeť. Przecież do Wspólnoty AA pasuje to jak ulał – wymądrzałem się. Minęły lata. Dużo w tym czasie czytałem, jeszcze więcej rozmawiałem, a nawet zdarzało mi się słuchać, co mają do powiedzenia inni ludzie. I tak istota i sens 9 Tradycji AA (i innych) powolutku sączyła mi się w umysł i duszę…
9Tradycja Wspólnoty AA
Wspólnota AA nie powinna nigdy stać się organizacją – czy to oznacza, że jej członkowie mogą, a może nawet powinni, robić wszystko chaotycznie, bezładnie, bez żadnego planu czy zastanowienia, według własnego widzimisię, instynktownie i żywiołowo? No, przecież wiadomo, że nie o to chodzi. No, to o co?
Oczywiście na początek – to było zresztą najłatwiejsze – musiałem nauczyć się odróżniać organizację w znaczeniu jakiejś struktury, od zorganizowania, czyli działania podjętego wspólnie, którego cel, a także sposoby i metody, realizowany jest zgodnie z zasadami i realistycznie opracowanym planem.
Pomimo braku takiej właśnie struktury organizacyjnej Wspólnota AA może i, jak widać, działa w sposób dobrze zorganizowany realizując swoje główne zadania określone w 5 Tradycji i Preambule AA.
Jak więc działa Wspólnota Anonimowych Alkoholików? Bez szefów, zarządu, kierowników, regulaminów dyscyplinarnych itp. elementów niezbędnych ponoć do właściwego funkcjonowania jakiejkolwiek grupy ludzi, począwszy od państwa, a na klubie działkowca kończąc?
Warto w tym momencie wyobrazić sobie typową organizację (strukturę). Na przykład zupełnie dowolne ministerstwo. Departamenty, wydziały, komisje, sekcje, komórki. Dyrektorzy, kierownicy, ich zastępcy, referenci, itd. Związany z określonym stanowiskiem zakres obowiązków oraz kompetencji, możliwość podejmowania decyzji (władza), regulamin dyscyplinarny, służbowe samochody, telefony…
Alkoholik Jan K. – starszy referent sekcji do spraw jedności, wydział I Tradycji, Departament Dwunastu Tradycji AA – czy tak miałoby to wyglądać? Czy o to chodzi? Uposażenie związane z latami abstynencji i premia regulaminowa za 25 detoksów?
Oczywiście wszystko to wydaje się tak absurdalne, że aż śmieszne. Ale jest też nieco mniej zabawna strona medalu – ludzka natura. W takiej lub podobnej strukturze organizacyjnej zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce wdrapać się na szczyt drabiny, albo schować w jej cieniu. Alkoholik Jan K., człowiek ambitny (bo i czemu nie?) zechce awansować, a przy okazji wygryźć starszego referenta, alkoholika Stanisława N., którego nie znosi…
Dr Bob w swoim ostatnim publicznym wystąpieniu powiedział, że jak ścisnąć w garści cały program, to zostaną właściwie jedynie dwa liczące się elementy: miłość i służba. W organizacji pokazanej powyżej, nie ma przecież miejsca ani na służbę, ani na miłość. A co najgorsze, nie ma w niej też miejsca na alkoholika, który wciąż jeszcze cierpi…
Gdyby Wspólnota AA stała się organizacją w potocznym rozumieniu tego słowa, to jej szef (dyrektor?) albo jakiś zarząd, musiałby automatycznie przyjąć – wraz z władzą – odpowiedzialność za trzeźwienie wszystkich członków (podwładnych), a to przecież brzmi zupełnie bezsensownie. Jednak problematyki władzy i zarządzania nie poruszam tu celowo – o rządzeniu traktuje przede wszystkim Tradycja 2 AA.
Najważniejsze we Wspólnocie jest zbiorowe sumienie, a „nasi przewodnicy są tylko zaufanymi sługami, oni nami nie rządzą”.
Prosta myśl przewodnia czy też motto Konferencji: „Dzielimy się doświadczeniem, a nie zarządzamy w służbach”, jest (moim zdaniem) znakomitą i bardzo jasną kwintesencją problemów z rządzeniem w AA.
Niezwykle ważną w 9 Tradycji wydaje mi się pełna dobrowolność w korzystaniu z Programu Wspólnoty AA (Kroków, Tradycji, Koncepcji). Zakazy, nakazy, regulaminy, sankcje, władza i inne elementy typowe w organizacyjnej strukturze rodzą opór i sprzeciw oraz rozmaite sposoby na ich obejście i sabotowanie. I nic w tym dziwnego – przecież przekora jest typowym składnikiem osobowości alkoholika, a moim na pewno. No, ale przecież nie będę sabotował czegoś, co sam, z przekonania, dobrowolnie przyjąłem!
Ja nie stosuję zaleceń Programu dlatego, bo nakazują mi to przełożeni, bo tak wynika z zakresu moich obowiązków służbowych, bo to należy do zadań komórki organizacyjnej, w której pracuję i odpowiadam za to przed przełożonym (szefem) – nie. Obserwuję innych AA. Nie piją, mają zwykle poukładane życie, są często pogodni i zadowoleni. I ja też tak chciałbym, a więc zwyczajnie i po prostu robię to, co robią i robili oni, żeby taki stan osiągnąć – poznaję Program, staram się realizować go w swoim życiu, pracuję ze sponsorem i podejmuję się pełnienia kolejnych służb we Wspólnocie AA.
Podobna reguła dotyczy grup AA. Nikt im przecież nie jest w stanie niczego narzucić czy nakazać, ale wieloletnie doświadczenie wykazuje, że kiedy grupa konsekwentnie rezygnuje i odmawia stosowania duchowych zasad zawartych w Dwunastu Tradycjach, to prędzej czy później po prostu „umiera”. Niestety, sam miałem okazję trzy razy w życiu obserwować coś takiego.
A wracając do służb we Wspólnocie – jak mają się one do 9 Tradycji AA, czy nie są organizacją, albo czy nie ma w nich jakichś elementów władzy lub zarządzania?
Służby Wspólnoty AA, mimo, że zorganizowane w Intergrupach, Regionach, Komisjach i Konferencjach, nadal nie są organizacją. A możliwości decyzyjnych mają dokładnie tyle, ile jest potrzeba do właściwej realizacji powierzonych im zadań.
Mam nadzieję, że nikogo nie urażę, ale w tym momencie przychodzi mi do głowy plebania – być może dlatego, że i na plebanii i we Wspólnocie AA „głównym szefem” jest miłujący Bóg. A więc jest plebania: proboszcz, kilku księży i gospodyni. Nie ulega chyba najmniejszej wątpliwości, kto w takim układzie pełni rolę służebną, prawda?
Żeby gospodyni mogła w sposób zadowalający pełnić swoją „służbę”, musi od księży dostać pieniądze. To ona przecież kupuje artykuły spożywcze, środki czystości i inne rzeczy. Ma więc nad powierzonymi pieniędzmi pewną „władzę”, decyduje przecież co, gdzie i kiedy kupić. Rzecz jasna nie zwalnia jej to z obowiązku wyliczenia się z otrzymanych kwot. Gospodyni może też dysponować pewnymi narzędziami – ma do dyspozycji kuchnię i zgromadzone tam sprzęty, ma jakiś schowek na szczotki, ścierki, itp.
Wspólnota AA nie jest organizacją i nie ma w niej żadnego zarządu czy zarządzającego, ale przecież osobom lub grupom, które nam służą Wspólnota musi dać pewne uprawnienia, dzięki którym taka służba jest w ogóle możliwa. Zakres tych uprawnień i rządzące nimi zasady, opisują Koncepcje AA.
„Anonimowi Alkoholicy nigdy nie powinni stać się organizacją” z innego jeszcze powodu – gdyby coś takiego nastąpiło, wiele innych Tradycji AA natychmiast straciłoby sens i rację bytu. Czy można sobie wyobrazić organizację, w której jedynym warunkiem uczestnictwa jest tylko chęć zaprzestania picia? Organizację, w której tak naprawdę (w sensie formalnym) nikt, nic nie musi?
Meszuge
alko.opole.pl
|