Tradycja Siódma Wspólnoty Anonimowych Alkoholików brzmi: Każda grupa powinna być samowystarczalna i nie powinna przyjmować dotacji z zewnątrz..
Wśród Dwunastu Tradycji Wspólnoty AA, dwie wydawały mi się proste, jasne i niebudzące wątpliwości. Tradycja 3 i właśnie Tradycja 7. Zwłaszcza tą ostatnią szybko uznałem za najprostszą z możliwych. Oczywiście tylko częściowo i w sumie dość powierzchownie rozumiałem, o co tak naprawdę chodzi.
7 Tradycja Wspólnoty AA
Duży, otwarty, rocznicowy mityng. Wielu gości z zewnątrz. W odpowiednim momencie zaczyna krążyć kapelusz. Kiedy przeszedł przez ręce połowy zgromadzonych, ktoś gorączkowo zaczął szeptać coś do ucha prowadzącemu. Chwilę później usłyszeliśmy jego komunikat: „przepraszam, ale do kapelusza mogą wrzucać tylko alkoholicy – grupa AA jest samowystarczalna i nie może przyjmować dotacji z zewnątrz”.
Miałem pretensje i żal do prowadzącego. Zareagował zbyt późno i doprowadził przez to do bałaganu i zupełnie niepotrzebnego zamieszania. Część gości już coś tam do kapelusza wrzuciła i w tej chwili nie wiadomo było zupełnie, co robić dalej – zwracać, czy jak?
Minęło kilka lat, zanim – wspominając to wydarzenie – zorientowałem się, że prawdziwym problemem nie był wówczas bałagan na mityngu, ale nasze kompletne niezrozumienie istoty 7 Tradycji. Kolejny raz okazało się, że dobra wola i zaangażowanie mogą być bardzo cenne, jednak nie zastąpią rzetelnej wiedzy, zrozumienia i doświadczenia. A w to, niestety, trzeba włożyć trochę pracy…
Tradycja ta pojawiła się we Wspólnocie AA stosunkowo późno. W pierwszych latach swojej działalności Anonimowi Alkoholicy prosili o dotacje i otrzymywali je – choć wydaje się, że nigdy w takiej wysokości, jakby sobie życzyli. Dopiero w 1945 roku powiadomili Johna D. Rockefellera oraz innych darczyńców, że od tej chwili nie potrzebują już pomocy finansowej.
Od tego czasu Rada Powierników konsekwentnie odmawiała przyjmowania dotacji z zewnątrz. Warto jednak pamiętać, że Rada Powierników to nie cała Wspólnota - Tradycje AA przyjęte zostały dopiero podczas pierwszej Konwencji Międzynarodowej AA w Cleveland (VII 1950). Oznacza to, że właściwie dopiero wtedy Wspólnota zadeklarowała oficjalnie i jako całość zasadę pełnego samofinansowania. W książce „Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość” użyte zostało w związku z tym następujące stwierdzenie: nieodpowiedzialni stali się wreszcie odpowiedzialni, które zawsze mocno mnie porusza.
Fakt, że 7 Tradycja AA nie obowiązywała we Wspólnocie „od zawsze” o dziwo, bardziej mnie do niej przekonuje, więcej mam do niej zaufania, niż gdyby okazało się, że stanowi ona czyjeś… „objawienie”. Jeśli zmiana nastąpiła tak późno, to niewątpliwie jako wynik całego szeregu konkretnych, trudnych, lecz wartościowych doświadczeń. Można zresztą poczytać o nich w naszej literaturze.
Czasem od osób biegle władających angielskim słyszę zarzut, że słowo „contributions” występujące w wersji oryginalnej, zostało błędnie przetłumaczone jako „dotacje”, podczas kiedy dotacje to faktycznie po angielsku „subsidy”. Jestem jednak przekonany, że w tym wypadku polskie tłumaczenie doskonale oddaje sens i ducha 7 Tradycji. Zwłaszcza, że w jej wersji dłuższej można znaleźć zdanie: „Uważamy ponadto, że przyjmowanie poważniejszych funduszy z jakiegokolwiek źródła oraz darów pociągających za sobą jakiekolwiek powiązania jest nie wskazane”.
W takim razie okazuje się, że podczas mityngu, który opisałem wyżej, popełniony został dość poważny błąd – anonimowy, kilkuzłotowy datek wrzucony do kapelusza przez sympatyka AA, gościa otwartego mityngu, nie jest dotacją. Podobnie, jak nie jest dotacją złotówka rzucona na tacę w kościele.
Jak w takim razie mogłaby wyglądać dotacja, której nie powinna przyjmować żadna grupa? Przykład: Prezydent miasta Psia Dziura udzielił psiodziurzańskim grupom AA dotacji w wysokości 100000 PLN z przeznaczeniem na rozbudowę infrastruktury, a w szczególności na zakup… To jest dotacja.
Grupa powinna… Wydaje się to oczywiste, ale może warto powtórzyć – grupa AA nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej, czy innej, która mogłaby przynieść jej dochody. Jeśli więc grupa POWINNA, to powinność ta spoczywa na jej członkach, a konkretniej mówiąc – także na mnie.
Samowystarczalność… Grupa ma SAMA (poprzez swoich członków) zadbać o zapewnienie funduszy na swoje potrzeby, a pieniędzy w grupie ma WYSTARCZYĆ. Oznacza to, że pieniędzy ma grupie starczyć na pokrycie kosztów jej funkcjonowania i działalności ( 5 Tradycja!!!), ale też nie powinno ich być zbyt wiele. Warto też pamiętać, że Wspólnota AA nie kończy się na mojej grupie, a kilogramy kawy i cukru (przejadanie kapelusza) oraz symboliczna opłata za salę, to jeszcze nie wszystkie niezbędne koszty.
Odpowiedzialność – wartość, która najsilniej kojarzy mi się z 7 Tradycją i stanowi dla mnie jej istotę.
W sposób kompletnie nieodpowiedzialny, nieomalże jak kilkuletnie dziecko, przez całe swoje pijane życie wyciągałem rękę (w ten czy inny sposób) do kogoś, kto mógł mi zapewnić dalsze picie. Czasem była to żona, od której pożyczałem (i nigdy nie oddawałem) pieniądze z domowego budżetu, spychając także na nią obowiązek załatania braków… jakoś – to mnie już nie obchodziło. Pożyczałem również pieniądze od przyjaciół, znajomych, a nawet sąsiadów. Prosiłem, wyłudzałem albo wymuszałem podwyżki w zakładzie, ale przecież tak naprawdę moja praca nie była warta ani połowy z tego, co zarabiałem – sporą część dniówki byłem przecież albo podpity, albo skacowany…
Przez cały ten czas, dzień za dniem, ktoś, opłacał salę, w której spotykali się ludzie gotowi mi pomóc. Członkowie AA kontaktowali się ze sobą, drukowali książki i ulotki, tworzyli sieć ratunkową (także dla mnie) stale gotową na przyjęcie nieszczęśnika, gdy tylko zechce on z niej skorzystać.
Rzecz jasna większość z tych działań była bezinteresownym niesieniem posłania w ramach Dwunastego Kroku… większość, ale nie wszystkie. Jako człowiek żyjący wreszcie w realnej rzeczywistości, a nie w krainie iluzji, muszę zdawać sobie sprawę, że niektóre z działań Wspólnoty wiążą się z kosztami.
Jestem teraz członkiem Wspólnoty, ale czy nadal, po staremu, rachunki za mnie ma płacić ktoś inny?
Trzeźwość, co oczywiste, nie jest na sprzedaż, gdybym jednak porównał ją do towaru, to niewątpliwie miałaby wtedy słuszność zasada: wart towar swej ceny. Jeśli więc płacę drobniakami, albo pozwalam, żeby za moją trzeźwość płacił ktoś inny, to…
Świadomość, że nikt nie może „kupić” Wspólnoty AA za żadne pieniądze niewątpliwie zwiększa moje poczucie bezpieczeństwa. Dzieje się tak dlatego, że Wspólnota sama płaci swoje rachunki i koszty.
Ile ja „zapłaciłem” w tym tygodniu za swoje bezpieczeństwo?
We wszystkich tych rozważaniach na temat odpowiedzialności, samowystarczalności, nieprzyjmowania dotacji, jest jeden element, co do którego mam wątpliwości. Chodzi o wynajmowanie sal na potrzeby spotkań (mityngów) grup AA, za kwoty zupełnie symboliczne, stanowiące ułamek rzeczywistej i realnej wartości najmu takiego pomieszczenia.
Czy faktycznie grupa jest samowystarczalna i nie przyjmuje dotacji, jeśli spotykać może się właściwie tylko i wyłącznie dzięki dobrej woli (łasce?) właściciela sali, który udostępnia ją na przykład za kwotę 10-20 złotych miesięcznie?
Właściciel może ze swoją własnością robić, co mu się żywnie podoba, to po pierwsze. Po drugie, często wykazuje on autentyczną życzliwość i dobrą wolę, i chwała mu za to. Tylko czy my, jako Wspólnota AA, możemy i powinniśmy przyjmować takie prezenty?
Meszuge
alko.opole.pl
|