Tradycja Szósta Wspólnoty Anonimowych Alkoholików brzmi: Grupa AA nie powinna popierać, finansować ani użyczać nazwy AA żadnym pokrewnym ośrodkom ani jakimkolwiek przedsięwzięciom, ażeby problemy finansowe, majątkowe lub sprawy ambicjonalne nie odrywały nas od głównego celu.
„My, Anonimowi Alkoholicy, nie możemy być panaceum na wszystkie problemy wszystkich ludzi i nie powinniśmy nawet tego próbować” – cytat z książki „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji”.
6 Tradycja Wspólnoty AA
Tradycja 6 Wspólnoty AA jest oczywistym następstwem i logiczną konsekwencją Tradycji 5. W Tradycji 5 jasno i jednoznacznie określono podstawowy cel istnienia i działania każdej grupy – w 6 natomiast wymienione zostały te sprawy, którymi grupa AA zajmować się nie powinna.
Tekst 6 Tradycji jest w pewnym sensie wyjątkowy, gdyż (jak niewiele innych) zawiera w treści od razu wyjaśnienie i odpowiedź na pytanie – dlaczego? Ano, dlatego „…ażeby problemy finansowe, majątkowe lub sprawy ambicjonalne nie odrywały nas od głównego celu”, a cel ten, jak wspomniałem, określony został w Tradycji 5.
Może się to wydawać odrobinę dziecinne, ale pytanie, „dlaczego?” można zadawać dalej: dlaczego niby zajmowanie się sprawami finansowymi, majątkowymi, miałoby odrywać nas (grupę) od głównego celu?
Nie mam właściwie żadnych osobistych doświadczeń związanych z jakimś spektakularnym naruszeniem zasad zawartych w 6 Tradycji, które mógłbym wykorzystać, jako ilustrację. Może jedynie…
Kiedy wiosną 1988 roku po raz pierwszy trafiłem do AA, w naszym małym środowisku jeszcze słychać było echa „wielkiej wsypy”. Pokazywano mi nawet budynek, który alkoholicy mieli kupować i przerabiać na klub abstynenta. Przy okazji „wyparowały” jakieś fundusze, ktoś wrócił do picia…
Formalnie rzecz biorąc to nie grupa (czy grupy) podjęły owe działania, ale to tylko pozory – inicjatywa i członkostwo w klubie (i zdaje się w jakiejś fundacji, a może stowarzyszeniu – nie jestem pewien) to w 99,99% alkoholicy i pamiętam jeszcze jak ta sprawa wracała jak bumerang przed mityngami, w czasie przerw, po mityngach, a nawet w ich trakcie.
Były to moje pierwsze tygodnie w AA, nie docierała do mnie jeszcze treść Kroków, a co dopiero mówić o Tradycjach, ale atmosfera skandalu i sensacji nawet mi się podobała, przypominała bowiem „haj”, na jakim funkcjonowałem w czasie picia.
Z braku osobistych doświadczeń, poszukując przekonywujących argumentów, sięgnąłem do literatury, a zwłaszcza do historii Wspólnoty. Dopiero wtedy zorientowałem się, że w książkach: „Anonimowi Alkoholicy”, „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji”, „Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość” i innych, znaleźć można cale mnóstwo przykładów opisujących, jak w pionierskich czasach Wspólnoty alkoholicy angażowali się w rozmaite (cóż z tego, że bardzo wartościowe) przedsięwzięcia i jak zawsze kończyło się to niepowodzeniem czy wręcz katastrofą, zarówno dla samego przedsięwzięcia, jak i dla grupy.
Co ciekawe, okazało się, że geneza istoty treści 6 Tradycji AA sięga czasów o wiele wcześniejszych niż dzieje Wspólnoty. I tak na przykład w „Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość” autor wspomina świetność i upadek Towarzystwa Waszyngtońskiego, będącego ruchem zainicjowanym w Baltimore w połowie XIX wieku, które miało w rękach rozwiązanie problemu alkoholizmu. Początkowo Towarzystwo składało się wyłącznie z alkoholików, starających się pomóc jeden drugiemu i jego pierwsi członkowie zdawali sobie sprawę, że powinni poświęcić się tylko temu jednemu celowi.
Z czasem w szeregi Towarzystwa Waszyngtońskiego wstępować zaczęli także ludzie nieuzależnieni, różni politycy i reformatorzy, a samo Towarzystwo angażowało się w rozmaite działania społeczne, zajmując często skrajne stanowisko w różnych kwestiach. Towarzystwo utraciło w ten sposób wszelką skuteczność w niesieniu pomocy alkoholikom i ostatecznie upadło w niedługim czasie.
Na treść 6 Tradycji mieli też w pewnym sensie wpływ… franciszkanie. W czasach św. Franciszka z Asyżu (XI – XII wiek) ślubowanie osobistego ubóstwa nie było niczym wyjątkowym, ale to on właśnie, prawdopodobnie jako pierwszy w Europie, w założonej przez siebie wspólnocie uznał ubóstwo za fundamentalne dla realizacji celów. Po co franciszkanie mieli wystawiać się na pokusy i rozpraszać, jeśli nie było to potrzebne do realizacji ich misji?
Dziś Wspólnota AA zajmuje podobne stanowisko: im mniej mamy pieniędzy i własności, o które można się kłócić, tym większa koncentracja na wyznaczonym celu.
Wspomniałem wcześniej, że nie mam własnych doświadczeń w tym temacie. No, cóż…
Dziś w lokalnej rozgłośni radiowej brałem udział w cyklicznej audycji dotyczącej możliwości życia bez alkoholu osób uzależnionych. Tematem tej edycji programu była terapia odwykowa i Wspólnota AA.
Zgodnie z moimi obawami, w pewnym momencie padło pytanie o to, co ważniejsze, AA czy terapia oraz prośba o ich porównanie. Stanąłem przed dość trudnym zadaniem: jako członek Wspólnoty nigdy nie zajmuję stanowiska w takich sprawach, nigdy nie konfrontuję ze sobą terapii i AA, a jeśli już cokolwiek na ten temat mówię, to ograniczam się do stwierdzenia, że z obu korzystam i obu dużo zawdzięczam. Jednocześnie, nie urażając autorów programu i słuchaczy, starałem się wyjaśnić, że Wspólnota AA, nie łącząc się absolutnie z nikim, jest gotowa współpracować z każdym - dla dobra alkoholików.
W „Jak to widzi Bill” znaleźć można następujące stwierdzenie: „Winniśmy na serio postawić sobie pytanie, ilu alkoholików wciąż pije na skutek tego, że nie udało nam się nawiązać zgodnej i owocnej współpracy z innymi inicjatywami i instytucjami zajmującymi się chorobą alkoholową – czy to dobrymi, czy złymi, czy nijakimi”. Ano właśnie – współpraca tak, ale jakakolwiek zależność czy związki – nie.
Dziś nie czas już pewnie na spektakularne przedsięwzięcia z okresu pierwszych dziesięciu lat istnienia AA. Grupy nie próbują już budować własnych szpitali czy schronisk, nie starają się o zmianę systemów prawnych lub edukacyjnych, natomiast realizacja 6 Tradycji AA jest widoczna w takiej właśnie audycji. Wykorzystując fale radiowe wszyscy staramy się pomóc osobom uzależnionym, jednak sposoby czy metody realizatorów programu, biorącego w niej udział lekarza i zapraszanych czasem Anonimowych Alkoholików, mogą się dość mocno różnić.
W takich, czy jakichkolwiek innych wystąpieniach publicznych, zawsze warto pamiętać, aby nie dać się sprowokować lub nakłonić do zajęcia stanowiska w jakiejkolwiek sprawie oraz nie pozwolić na żadne połączenie AA z rozgłośnią radiową lub telewizyjną, redakcją gazety, itp. Nazwa „AA” jest własnością Wspólnoty i może być wykorzystywana tylko przez nią, do własnych celów.
Jeśli jakakolwiek grupa alkoholików zajmie oficjalne stanowisko w dowolnej sprawie „zewnętrznej”, to niewątpliwie i na sto procent natychmiast znajdzie się inna grupa, reprezentująca zdanie odmienne. Grozi to rozłamem, a warto stale pamiętać, że przecież wyzdrowienie każdego z nas zależy od naszej jedności.
Czasem z niepokojem obserwuję różne „integracyjne mityngi AA” czy podobne przedsięwzięcia grup starających się w ten czy inny sposób zaistnieć pełniej w społeczności lokalnej. Przyłączenie się do kogoś czy połączenie z kimś – nawet w celu najbardziej szczytnym – zawsze grozi utratą tożsamości. Czy, na skutek takich radośnie beztroskich działań integracyjnych, „wygra” duchowość AA, czy może siła ekonomiczna lub polityczna potencjalnego partnera? Spekulował nie będę, ale wizja Referatu AA przy Urzędzie Miasta i Gminy, dość mocno mi się nie podoba.
Pieniądze, władza, wpływy, ambicje… Zawsze były w stanie podzielić ludzi, jeśli tylko nie zdecydowali się oni – jako wspólnota - trzymać się od tego wszystkiego z daleka, a zająć tym, co najważniejsze.
W swoim prywatnym życiu każdy z nas dokonuje własnych wyborów, podejmuje jakieś decyzje, ale jako Anonimowi Alkoholicy dbać musimy o to, „ażeby problemy finansowe, majątkowe lub sprawy ambicjonalne” pozostały z dala od sal mityngowych, spotkań intergrup, regionów i konferencji – dla dobra nas wszystkich, a także tych, którzy jutro, za miesiąc czy rok, trafią na swój pierwszy mityng, podniosą rękę i powiedzą: mam na imię… jestem alkoholikiem.
Meszuge
alko.opole.pl
|