Tradycja Jedenasta Wspólnoty Anonimowych Alkoholików brzmi: Nasze oddziaływanie na zewnątrz opiera się na przyciąganiu, a nie na reklamowaniu, musimy zawsze zachowywać osobistą anonimowość wobec prasy radia i filmu.
Czy i w jaki sposób Tradycja 11 AA dotyczy każdego alkoholika indywidualnie? Czemu nie reklamować? Jak odróżnić przyciąganie od reklamowania? Wydaje mi się, że po wielu latach trudnych doświadczeń, odpowiedź na te pytania jest nawet łatwiejsza dziś, niż w pierwszej połowie ubiegłego wieku.
11 Tradycja Wspólnoty
Ostatnio coraz częściej na banerach czy plakatach reklamujących coś tam, widuję na samym dole, małymi literkami dodaną następującą uwagę: „publikowane tu treści nie stanowią informacji handlowej w rozumieniu przepisów kodeksu…”. Cóż to oznacza? Nie trzeba być tytanem intelektu, czy geniuszem, żeby móc odczytać prawdziwy sens takiego przekazu, który ogólnie rzecz biorąc brzmi: Ta informacja nie jest prawdziwa! W rzeczywistości to wszystko nie wygląda aż tak korzystnie!
W ostatnich latach, coraz częściej zdaję sobie sprawę, że reklama bywa czasem zwykłym naciąganiem, zawiera informacje tylko pozornie zgodne z prawdą, albo tylko w niektórych jej aspektach. W takiej sytuacji czy klimacie, reklamowanie Wspólnoty AA byłoby równoznaczne ze stwierdzeniem, że to jakiś kant, że coś tu pewnie „nie gra”, jest podejrzane i wątpliwe, że na pewno coś tu „śmierdzi”.
Tyle, jeśli chodzi o reklamę jako taką. A relacje osobiste i prywatne?
W „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” czytamy, że: „Musimy mieć jednak pełną świadomość, że przebywanie w centrum uwagi jest ryzykowne, szczególnie w naszym przypadku. W naturze nieomal każdego z nas leży niepowstrzymane zachwalanie samego siebie, toteż perspektywa stowarzyszenia złożonego prawie wyłącznie z agentów reklamowych mogła przerażać”.
Ja jestem alkoholikiem, co w moim przypadku automatycznie oznacza również egocentryka, i całymi latami żyłem w poczuciu winy, obarczony wyrzutami sumienia, pośród ludzi, którzy często patrzyli na moje pijane zachowanie z pogardą i wstrętem. Tak bardzo chciałbym móc teraz stanąć wreszcie z podniesionym czołem i pokazać im wszystkim, że nie jestem złym człowiekiem, że już nie piję, że nie kradnę, że…
Ja jestem alkoholikiem i mam za sobą zapicie po jakiejś tam abstynencji, w trakcie terapii odwykowej, pomiędzy jednym, a drugim mityngiem AA. Wydaje mi się… nie, nie wydaje się, wiem na pewno, że nie chciałbym, żeby moja postawa sprzed dziesięciu lat miała być wzorem czy reprezentacją Wspólnoty AA.
No, ale przecież Anonimowi Alkoholicy nie mogą działać w konspiracji!
Przyciągać – bez krzykliwej autoreklamy – będziemy wówczas, gdy o nas, o Wspólnocie AA pisać będą za nas nasi przyjaciele z zewnątrz, sympatycy spoza AA. Ale… na przyjaźń, jak wiadomo, trzeba sobie zasłużyć. Wartościowych przyjaciół mają, i zwykle bez trudu znajdują, ludzie uczciwi, godni zaufania, dyskretni, odpowiedzialni, życzliwi, gotowi do bezinteresownej pomocy. I to, jak sądzę, jest znakomicie prostą sugestią dla mnie, odpowiedzią na pytanie: jakim człowiekiem mam być (lub jakim się stać), jak zachowywać się i postępować, żeby osiągnąć cel 11 Tradycji, to jest przyciągać, a nie reklamować.
Jeśli będą o nas dobrze mówić ludzie nieuzależnieni, nasi sympatycy i przyjaciele, i jeżeli będą to robić z własnego przekonania, a nie za pieniądze, informacja o Wspólnocie powinna dotrzeć wszędzie tam, gdzie jest potrzebna oraz w takiej formie, która byłaby do zaakceptowania przez AA.
W tekście Tradycji 11 AA pojawia się też słowo „anonimowość”, jest ono duchową podstawą wszystkich naszych Tradycji i przewija się właściwie przez większość z nich – bezpośrednio albo w tle. Tutaj na temat anonimowości przypomnę tylko jeden fragment książki "Doktor Bob i dobrzy weterani":
„Ponieważ nasza Tradycja dotycząca anonimowości wyraźnie wytycza poziom graniczny, dla każdego kto zna angielski, musi być oczywiste, że zachowywanie anonimowości na jakimkolwiek innym poziomie jest pogwałceniem tej Tradycji. Uczestnik AA, który ukrywa swoją tożsamość przed innym uczestnikiem Wspólnoty, podając jedynie swoje imię, łamie tę Tradycję tak samo, jak ten uczestnik Wspólnoty, który pozwala, aby jego nazwisko ukazało się w prasie w powiązaniu ze sprawami odnoszącymi się do AA. Ten pierwszy zachowuje swoją anonimowość powyżej poziomu prasy, radia i filmu; ten drugi zachowuje swoją anonimowość poniżej poziomu prasy, radia i filmu – podczas gdy Tradycja ta postuluje, abyśmy zachowywali anonimowość na poziomie kontaktów z prasą, radiem i filmem”.
Ważne wydaje mi się określenie „osobista anonimowość”, gdyż mam wrażenie, że czasem dochodzi do pewnych nieporozumień. Ja jestem członkiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików, a nie Anonimowej Wspólnoty Alkoholików. Oznacza to po prostu, że anonimowi we Wspólnocie są alkoholicy, ale ani sama Wspólnota, ani tym bardziej jej Program, anonimowe czy tajne nie są. Jakże inaczej nasi przyjaciele spoza AA mogliby pisać o Wspólnocie?
Meszuge
alko.opole.pl
|