TUTAJ MOŻESZ CZYTAĆ, ALE POTRZEBUJESZ DRUGIEGO, ŻYWEGO CZŁOWIEKA ..........WIELU PRZED TOBĄ POSZŁO TĄ DROGĄ I WYGRAŁO..........SPRÓBUJ
   
 
  Jak rozumiem Krok 1
Krok Pierwszy Programu Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików brzmi: Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem, a jego najważniejszymi elementami, słowami kluczowymi, są bezsilność i utrata, a właściwie raczej ograniczenie, zdolności do kierowania własnym życiem. Ten Krok to podstawa. Bez niego nie można wyobrazić sobie dalszej pracy i jakiegokolwiek trzeźwienia (zdrowienia z alkoholizmu). Bez uznania bezsilności, która jest właściwie kluczem do całego Programu, alkoholik może mieć spore problemy z utrzymaniem trwałej abstynencji.

 


Bezsilność – fundament Programu 12 Kroków AA

Bezsilność… Jestem bezsilny wobec wielu różnych rzeczy, wydarzeń, zjawisk, itp. Jestem na przykład bezsilny wobec deszczu – przecież nic, absolutnie nic nie jestem w stanie zrobić, żeby deszcz przestał padać. Na tym przykładzie bardzo dobrze widać różnicę pomiędzy bezsilnością, a bezradnością. Jestem bezsilny wobec deszczu, ale nie bezradny – mogę się odpowiednio ubrać, użyć parasola i wreszcie, jeśli nie jest to niezbędne, nie wychodzić z domu.

Ale bezsilność wobec alkoholu? To brzmi – do czasu – zupełnie absurdalnie! Jak można być bezsilnym wobec jakiegoś, powszechnie dostępnego i szeroko używanego, artykułu spożywczego?!

Alkoholicy mają na tym polu rozmaite doświadczenia. Niektórzy, aby uznać swoją bezsilność wobec alkoholu, musieli się z tą swoją bezsilnością zderzyć, czasami – jak ja – w sposób bardzo bolesny.
Inni z kolei uczą się rozpoznawać elementy bezsilności w swoim życiu, mozolnie kopiąc w przeszłości i analizując wydarzenia z własnego życia. W takiej chwili warto przypomnieć sobie wszystkie te momenty, w których piliśmy alkohol, pomimo świadomości, że właśnie teraz, właśnie w tej sytuacji, absolutnie nie powinniśmy tego robić.
O bezsilności wobec alkoholu świadczą też oczywiście konsekwencje picia – a tych, w miarę upływu czasu, pojawia się w życiu alkoholika coraz więcej.

Od mojego ostatniego picia minął już jakiś czas, ale nadal dokładnie je pamiętam. A zwłaszcza, jak się ono zaczęło… Wracałem z pracy zmęczony, głodny i zły. Kiedy wysiadałem na swoim przystanku, poczułem, że chce mi się pić, że potrzebuję się napić i najlepiej już, zaraz i natychmiast. Skierowałem się w stronę sklepu z alkoholem, ale… Ale byłem już przecież wyedukowanym alkoholikiem, miałem za sobą pół roku terapii odwykowej i wiedziałem, WIEDZIAŁEM, że to się dla mnie źle skończy. Zawróciłem w drugą stronę, w kierunku domu. Przeszedłem kilkadziesiąt metrów i głód alkoholu zmusił mnie do zmiany kierunku – znów szedłem w stronę sklepu monopolowego.
Wydawało mi się wtedy, że w uszach wyją mi sygnały alarmowe, a przed oczami migają czerwone, ostrzegawcze światła – znów zawróciłem i starałem się dotrzeć do domu.
Pomiędzy sklepem, w którym był alkohol, a bezpiecznym domem, chodziłem jak opętany pewnie z pół godziny – w tę i nazad, tam i z powrotem…
W końcu jednak doszedłem do sklepu, kupiłem wódkę i napiłem się jej jeszcze przed powrotem do domu, wprost z butelki, „z gwinta”. Piłem wtedy „na umór” przez trzy doby i w związku z tym straciłem kolejną pracę. Rzecz jasna były i inne konsekwencje tego mojego „wyczynu”.

Po tych trzech dobach lekarz w poradni odwykowej zapytał, czy jestem gotów rozmawiać o leczeniu w ośrodku zamkniętym. Odparłem, że tak, faktycznie było mi już wszystko jedno, wszystko mi się posypało, rozlazło, z niczym już sobie nie radziłem. Moje życie było w gruzach. Zapytałem tylko, kiedy mam jechać? Zaskoczył mnie mówiąc, że dzisiaj, ale już się nie targowałem i pojechałem.

Czy żałuję tej przerwanej terapii? W końcu mógłbym mieć pół roku abstynencji więcej? Nie żałuję, choć na początku rzeczywiście tak było. Wymyśliłem sobie takie powiedzenie: "Jeśli już wdepniesz w gówno, to wykorzystaj to jako okazję, żeby się nauczyć dobrze czyścić buty". Myślę, że wykorzystałem tą lekcję. Dziś zyski z tego doświadczenia czerpię i ja i inni.

Jak to w końcu jest z tym niekierowaniem własnym życiem?

Moim zdaniem nie kierowałem swoim życiem zarówno przed uzależnieniem, w jego fazie czynnej oraz obecnie. Kiedyś terapeutka zaserwowała mi zdanie: „Trzeźwienie to odzyskiwanie kontroli nad swoim życiem”. Podobało mi się to i nawet przez pewien czas powtarzałem.

Ale w pewnym momencie przyszło mi do głowy pytanie: jeśli przed uzależnieniem kierowałem swoim życiem, to jak to się stało, że się wykierowałem na alkoholika? Czyżbym tego chciał? Jak kierowałem, jeśli trzy razy przerywałem studia? Jak kierowałem, jeśli doszło do rozwodu? Czy o to mi chodziło? A jeśli miało być inaczej, to widocznie coś tu nie tak było z tym moim kierowaniem.

Wymyśliłem więc sobie taką koncepcję, według której kierowanie życiem przypomina prowadzenie auta po autostradzie. Mam do swojej dyspozycji kierownicę, pedały, jakiś drążek, mogę zapalić światła albo włączyć wycieraczki…
Ale przecież kompletnie nie kieruję pogodą, zmęczeniem materiału, lokalizacją stacji benzynowych, innymi kierowcami – to jest ich kondycją i umiejętnościami – stanem technicznym innych pojazdów na drodze, itd. Pewnie, mogę sobie zaplanować, że o określonej godzinie dojadę, na przykład, do stolicy. Jednak czy faktycznie się to stanie, to tylko w pewnej, niewielkiej mierze zależy ode mnie.

Czym się w takim razie różni to niekierowanie życiem w czasach pijanych od niekierowania w okresie, gdy już nie piłem? Otóż myślę tak, że w czasach, kiedy nadużywałem alkoholu jechałem tym samym samochodem, po tej samej drodze. Tyle tylko, że robiłem to z zawiązanymi oczami, a auto było w poślizgu.

Znawcy języka angielskiego twierdzą, że właściwie druga część tekstu 1 Kroku w oryginale mówi o tym, że nasze życia stały się niekierowalne i to mi pasuje – dokładnie w taki sposób niesterowalne jest auto, które wpadło w poślizg…

Moim zdaniem, druga część Pierwszego Kroku Programu Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików mówi o pokorze. O pokorze rozumianej jako zgoda na rzeczywistość i niewalczenie z faktami. Właśnie pokora potrzebna jest do pogodzenie się z tym, że wpływ na ludzi czy zdarzenia to ja mam, tak naprawdę, właściwie dość ograniczony, bo – chociaż każdego dnia podejmuję rozmaite decyzje i dokonuję różnych wyborów – to wcale jeszcze nie znaczy, że uzyskałem pełną zdolność do kierowania swoim, lub cudzym, życiem.

Pewnie dlatego we Wspólnocie AA często można usłyszeć powiedzonko: „Puść ten ster, łap za wiosła!”

Meszuge
 
dodajdo
 
 
Nazwa użytkownika:
Hasło:
Przycisk Facebook "Lubię to"
 
Kroki AA mp3!
 
kroki AA mp3!
 
1842207 odwiedzający (5119095 wejścia)
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja