Na początek Krok ósmy i dziewiąty razem - z tej racji, że kroki te
bardzo łączą się ze sobą. "Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy
i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim. Zadośćuczyniliśmy
osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych
przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych."
Rozpocznijmy od banału, że nikt nie jest samotną wyspą. To sprawa
oczywista. Oczywistą rzeczą jest także wzajemny wpływ ludzi na siebie.
Są tacy, którzy sieją wokół siebie dobro, zarażają innych optymizmem i
uśmiechem. Bycie z nimi wprowadza w nasze życie pokój.
Są też inne relacje, które burzą nas pokój. Wprowadzają jakąś
chmurę niepokoju, ciemności. Zachodzi z nami to samo, co w skrzynce
jabłek, w której znajduje się zgniły owoc. Bardzo szybko zgnilizna
przedostaje się na inne owoce. Z kim przestajesz takim się stajesz.
Krok ósmy i dziewiąty mówi, że to MY możemy być takim zgniłym
owocem. Istotnie tak jest - nasz problem, nasz zamęt, nasz grzech rani
nie tylko nas osobiście, ale także ludzi, którzy są wokół nas.
Najczęściej jest tak, że najbardziej ranimy tych, którzy są nam
najbliżsi.
W przypadku alkoholizmu, narkomanii, niewierności krzywda jest
ewidentna, bardzo spektakularna. Nasze rozważania dotykają jednak
przeciętnego ludzkiego życia, które może wolne jest od wielkich
tragedii (chociaż różnie to bywa), ale nie jest wolne od grzechu, a
przez to także staje się źródłem zranień.
W takich "normalnych" przypadkach często nie dochodzi do
świadomości, że ranimy i krzywdzimy innych. Często można spotkać się z
takim myślenie: "Nie piję, nie biję cię, pieniądze przynoszę - czego
ty ode mnie chcesz." Z jednej strony ocena, że jest się w porządku, a
z drugiej ewidentna krzywda żony, która oczekuje zainteresowania,
czułości, dzielenia się obowiązkami i choćby trudami wychowania
dzieci. Kiedy tego nie otrzymuje - czuje się upokorzona , zraniona,
skrzywdzona.
Kroki przypominają nam, że nie jesteśmy sami, że są przy nas inni.
Często obdarzamy ich dobrem, ale bywa, niestety, i tak, że ich
krzywdzimy.
Kroki mówią nam, by ułożyć listę takich osób. Wydawać, by się
mogło, że jest to jakaś niestosowna biurokracja. Naprawdę jednak
pomaga nam to uzmysłowić wagę tego problemu. To nie chodzi o to - by
tak ogólnie stwierdzić, że owszem kogoś tam jakoś krzywdziliśmy, ale o
to, by jasno stwierdzić, kogo dokładnie i w jaki sposób.
Uświadamiamy to sobie w tym celu, by te krzywdy zadośćuczynić,
wynagrodzić, szkody naprawić. Tego domaga się sprawiedliwość. Postawa
taka jest jednocześnie jakimś zewnętrznym wskaźnikiem naszego
nawrócenia - człowiek żyjący w grzechu jest bardzo mocno
skoncentrowany na sobie, nie widzi innych. Człowiek nawrócony otwiera
oczy - zaczyna dostrzegać ludzi wokół siebie, zaczyna tez widzieć jak
czasami potrafi ich krzywdzić.
Zadośćuczynienie to nie tylko sprawiedliwość i naprawa. To także
ma niesłychany wpływ na nas samych. Mamy poczucie, że nasza wewnętrzna
przemiana potrzebuje konkretu, odbudowy tego, co zostało zniszczone.
Gdy człowiek się przemienia, to zmienia się nie tylko jego myślenie i
jego serce, ale całe jego życie. A życie to ludzie, którzy są wokół
nas.
Gdy rozpoczynamy nasze zadośćuczynienie okazuje się, że staje się
to źródłem wielkiego dobra. Ludzie przebaczają, obdarzają nas na
powrót zaufaniem, wzmacniają się więzi, buduje się miłość.
Zadośćuczynienie może być też źródłem czegoś innego - cierpienia. Są
ludzie, których skrzywdziliśmy i których nie ma. Chcielibyśmy
powiedzieć - przepraszam - ale nie ma ich wśród żywych.
Są też tacy, którzy odeszli, z którymi nie mamy kontaktu. Wreszcie
tacy, z którymi kontakt byłby dla nich jeszcze większym zranieniem. To
jest źródło wielkiego cierpienia, ale też wielka lekcja. W tej lekcji
poznajemy prawdę, że człowiek nie jest rzeczą, że jest wrażliwy,
podatny na zranienia, że pewne sytuacje mogą zostawić ślad na całe
życie i być nieodwracalne. Lekcja z przeszłości może być nam pomocą do
mądrego przeżywania teraźniejszości i przyszłości.
Kolejny krok to nic innego jak to, co zwykle nazywamy rachunkiem
sumienia: "Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca
przyznając się do popełnianych błędów." Można to krótko wyrazić hasłem
- żyj świadomie. To, co nas spotyka, a jak jest tego dużo każdego
dnia, powinno być poddawane ciągłej refleksji. Powinniśmy rozpoznawać
w bieżących problemach nasze problemy, mechanizmy naszych grzechów, z
miejsca wyznawać nasze swoje winy, by iść dalej.
Święty Ignacy Loyola miał zwyczaj co godzina czynić rachunek
sumienia. Nie zachęcam do takiej częstotliwości, ale na pewno
codzienny rachunek sumienia przyczyni się do naszego rozwoju
duchowego. Żyjmy świadomie.
Kolejny Krok brzmi: "Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do
coraz doskonalszej więzi z Bogiem, prosząc jedynie o poznanie Jego
woli wobec nas, oraz o siłę do jej spełnienia."
W życiu chrześcijanina modlitwa stale jest obecna, ale bardzo
często sprowadzona jest do powtarzania, czasem bardzo nieuważnego,
nauczanych na pamięć modlitewnych formuł. Chodzi o coś głębszego.
Wspólnota Anonimowych Alkoholików ma swoje modlitewne formuły,
choćby modlitwę Marka Aureliusza o pogodę ducha, teksty do rozważań na
każdy dzień, ale zawsze jest to punkt wyjścia do czegoś osobistego.
Modlitwa to rozmowa dwóch kochających się osób. Nie można przy
spotkaniu używać ciągle tych samych słów poza słowem "kocham" - to
słowo można powtarzać w nieskończoność.
Dobrze przeżywana modlitwa i medytacja staje się dla nas źródłem
duchowego pokoju i siły. Jest to przecież kontakt z Kimś, kto może nam
tak wiele dać - Bogiem, Źródłem Łask.
Bywa, że właśnie w czasie modlitwy Bóg objawia nam prawdę o nas, o
naszych problemach i grzechach. On jest Światłością, w tym świetle
wiele można zobaczyć i zrozumieć.
Różne mogą być sposoby i formy modlitwy - jest to jednak sprawa
wtórna. Istotne jest to, by modlitwa po prostu była, i była osobista i
świadoma.
Ostatnim krokiem jest posłanie do innych ludzi: "Przebudzeni
duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym
grzesznikom i ludziom z problemami, i stosować te zasady we wszystkich
naszych poczynaniach.
Można ten Krok wyrazić słowami podziel się swoim dobrem z innymi.
Jest tyle ludzi wokół ciebie, którzy szarpią się ze swoimi problemami,
uginają się pod brzemieniem swojego grzechu. Daj im nadzieję, powiedz,
że można żyć i życie to nie musi być pasmem nieszczęść.
Jakiś czas temu na pieszej pielgrzymce na Jasną Górę głosiłem
konferencje na temat trzeźwości. Wspomagała mnie ekipa młodzieży i...
anonimowi alkoholicy. Rzadko zdarza się kategoria ludzi, którzy tak
chętnie dzielą się świadectwem. Świadomość, że jest się samemu
obdarzonym otwiera usta. Otwierajmy usta i my mając świadomość - jak
wielkim i hojnym dawcą jest Bóg.
Na zakończenie naszego wieczoru i na zakończenie całych naszych
rekolekcji dokonajmy pewnego podsumowania. W pewnym ośrodku leczenia
stwardnienia rozsianego pewna kobieta napisała takie słowa: "Za słabi,
żeby latać, za dumni, żeby pełzać - będziemy chodzić." W przypadku
pacjentów tego ośrodka chodzi o fizyczną dosłowność, ale słowa te
można odnieść i do nas wszystkich.
Porzućmy mrzonki o lataniu, nie udawajmy jakiś gigantów i półbogów
- jesteśmy tylko słabymi ludźmi. Niech nie ma w nas jednak zgody na
małość, na grzech, który odbieram nam godność, zniewala nas i pęta,
tak, że pełzamy po ziemi. Niech cieszą nas sprawy najprostsze - że
możemy zwyczajnie, zdrowo i szczęśliwie żyć.
Słowa, które przytoczyłem są zbieżne ze wspomnianą już dzisiaj
modlitwą cesarza Marka Aureliusza: "Użycz mi, Panie, pogody ducha -
bym godził się z tym, czego nie mogę zmienić; odwagi - bym zmieniał
to, co zmienić mogę i mądrości - bym odróżnił jedno od drugiego."
Dwanaście Kroków to program, który może tę modlitwę zamienić w
rzeczywistość. Jest to program ewangelizacji i formacji - dla każdego
z nas. Chciałbym życzyć i wam i sobie, byśmy śmiało poszli tą drogą.
Chciałbym byśmy doszli do celu - harmonii życia i do Boga, który jest
Wszystkim
|
|
|
|