Czekam i czekam a On nie wraca. Pojechał samochodem na poligon polatać motoszybowcami. Dzwonię, mówi że będzie za pół godziny, tylko że znowu go nie ma. Gdy wchodzi do domu widzę jego koszulkę poplamioną krwią, patrzę w dół - spodenki też mają ślady krwi. Jedyne co wtedy przychodzi mi do głowy, to że.. ten uraz po ostatnim wypadku jednak jest bardzo mocny.
A On mi mówi, że gdy wracał to niedaleko naszego domu zauważył leżącego pijaka. Wysiadł i chcial go podnieść do pionu, tylko że gdy go podnosił zauważył że sączy się z niego krew. Pijak leżał twarzą do chodnika i miał rozwaloną rekę. On zadzwonił na pogotowie, zresztą kilkakrotnie. Gdy podnosił pijaka ludzie tłumnie przechodzili udając, że nie widzą. Tak najlepiej.
Później przyszedł do domu. Wtedy go zobaczyłam i minęła mi już ochota na opieprzanie 'dlaczego tak późno'. Wziął koc i poszedł okryć pijaka, bo pogotowie - wiadomo - szybko nie przyjechało.
Najpierw przybyła policja. Pan mundurowy krzyknął do pijaka 'Wstawaj!'. Pijak nic, więc pan mundurowy pijaka za ręce i próbuje go sadzać, po czym puszcza pijaka na beton rozbijając mu głowę. Przyjeżdża pogotowie. Panowie sanitariusze rozbawieni, pytają się pijaka 'czy pan z nami jedzie?'. Oczywiście jeszcze nie wiedzieli co mu jest, tylko w momencie zarejestrowanie obrazu pod wdzięcznym tytułem 'alkoholik' pojawia się etykietka, stygmatyzowanie - 'to żul'. Zaciągneli pijaka do karetki, a on krzyczy 'mam padaczkę', na co lekarz 'tak, masz padaczkę alkoholową!'. Patrząc po tych wszystkich gębach policyjno - sanitariuszowych i po wielkiej łasce jaką nam zrobili zabierając go, uważam że wysadzili pijaka za następnym zakrętem.
|