TUTAJ MOŻESZ CZYTAĆ, ALE POTRZEBUJESZ DRUGIEGO, ŻYWEGO CZŁOWIEKA ..........WIELU PRZED TOBĄ POSZŁO TĄ DROGĄ I WYGRAŁO..........SPRÓBUJ
   
 
  Sponsorowanie w AA w Ameryce i w Polsce

Przez ostatnie 13 lat obserwuję rozwój AA w Polsce i staram się pomagać w nawiązywaniu i podtrzymywaniu kontaktów między AA-owcami i profesjonalistami z Polski z AA-owcami i profesjonalistami z Ameryki. Mój udział w tych zdarzeniach uważam za wielki dar, jaki zawdzięczam mojej Sile Wyższej. Doceniam też pomoc, jaką sam w ten sposób osobiście uzyskuję.

 

Rozwój AA w Polsce może wprawić w zadziwienie. Prawdopodobnie w żadnym innym kraju poza USA wspólnota AA tak szybko się nie rozwijała jak w Polsce. Myślę, że indywidualizm i nieautorytarny styl Anonimowych Alkoholików jednakowo odpowiada Amerykanom i Polakom.

Jedna wszakże sprawa wzbudza mój niepokój. A mianowicie, dlaczego "sponsorowanie" nie stało się w Polsce normalną częścią życia wspólnoty AA?

Nigdy nie miałem sponsora w programie opartym na 12 Krokach i sam nigdy nie byłem niczyim sponsorem. Nie mogę więc wypowiadać się z pozycji autorytetu. Mam jednak zawodowe przygotowanie w dziedzinie poradnictwa duszpasterskiego, korzystałem z terapii psychologicznej i myślę, że to daje mi pewne wyczucie, na czym polega sponsorowanie w AA.

Mogę powoływać się na wielu amerykańskich AA-owców, którzy opowiadali mi o swoich doświadczeniach zarówno w roli sponsorów, jak sponsorowanych. Wiem, że w Polsce musi rozwinąć się ten rodzaj wzajemnej pomocy we własnym tempie i że nie może to być po prostu kopia tego, co powstało w Ameryce. Może jednak nie zaszkodzi podzielenie się z członkami wspólnoty AA w Polsce moimi przemyśleniami i obserwacjami w tej dziedzinie. I, jak się w AA mówi: "Weźcie to, co się wam podoba, a zostawcie resztę".

Pamiętam, jak dwukrotnie usłyszałem coś w Ameryce, co nasunęło mi myśl: "Aha, w sponsorowaniu o to właśnie chodzi!" Ucieszyłem się, że sobie to uświadomiłem i trochę się zmartwiłem, że w polskim AA wielu tego nie rozumie.

Pierwszy raz dowiedziałem się ważnej rzeczy na otwartym mityngu w East Milton w stanie Massachusetts. Mężczyzna prowadzący mityng przedstawił ostatniego mówcę, podkreślając szczególny charakter ich relacji. "Jim ma ponad szesnaście lat trzeźwości, ja mam tylko pięć. On ma znacznie więcej trzeźwości, doświadczenia i mądrości ode mnie. Ale to ja jestem jego sponsorem. Jak do tego doszło? Ano tak, że przed kilku laty jego wieloletni sponsor przeniósł się na emeryturę na Florydę. Jim zaczął pytać naokoło, czy ktoś w AA ma więcej lat trzeźwości niż on. Uważał, że mimo wielu lat trzeźwienia powinien w dalszym ciągu mieć sponsora. I co roku prosił o sponsorowanie jednego z młodszych kolegów. Ja czuję się ogromnie zaszczycony, że w tym roku Jim poprosił, abym to JA był jego sponsorem."

Mówiąc prostymi słowami, tłumaczę zwykle pojęcie "sponsoringu" jako "rozmowę z kimś, kto jest już trochę dalej na tej samej drodze, którą ja chcę podążać". Na tym to przeważnie polega. Ale Jim i jego nieco mniej doświadczony sponsor pokazali mi, że prawdziwa istota sponsoringu tkwi gdzieś głębiej. Chodzi o spotykanie się z kimś o solidnej trzeźwości i długiej abstynencji, kto chce mnie WYSŁUCHAĆ i powiedzieć swoje zdanie. Sponsor słucha o tym, co dzieje się w moim życiu i widzi, jak to może wpłynąć na moje trzeźwienie. Wszystko, co może wiązać się z moim trzeźwieniem, mam omówić ze sponsorem podczas naszego najbliższego spotkania. Sponsor może dostrzec takie rzeczy, których ja sam nie widzę i mnie skonfrontować. Sponsor nie musi być ekspertem. Powinien znać problemy związane z utrzymaniem trzeźwości i powinien umieć słuchać. Sponsor ma być inteligentnym lustrem, a ja mam regularnie w nim się przeglądać.

Niektórzy AA-owcy w Polsce obawiają się, że wiedzą za mało na to, by być czyimś sponsorem. A to jest perfekcjonizm. Przypomnijcie sobie Jima, który prosił o sponsorowanie mniej doświadczonych kolegów w AA. Ten przykład pozwala zrozumieć, że sponsor to po prostu druga osoba, która SŁUCHA i REAGUJE.

Drugie moje odkrycie nastąpiło, gdy zabrałem kilku polskich profesjonalistów na mityng Dorosłych Dzieci Alkoholików koło Bostonu. Ponieważ sam wcześniej też nigdy nie uczestniczyłem w takim spotkaniu, najpierw dowiedziałem się od zorientowanych ludzi, że mityngi grupy DDA w Wellesley są dobre.

Grupa była liczna. Obawiałem się, że usłyszymy opowieści o horrorze dzieciństwa w rodzinie alkoholowej, że ludzie będą pomstować na okropnych rodziców. Tymczasem nie, wszyscy mówili o tym, co zdarzyło się w ich życiu w minionym tygodniu lub o tym, co ich czekało w następnym. Tylko dwoje mówców wspomniało wprost o swoim dzieciństwie, ale jedynie w kontekście uczuć, jakie przeżywali w związku z aktualnymi sytuacjami. (Zapamiętałem wypowiedź dotyczącą irracjonalnego strachu z powodu wezwania do sądu jako świadka, co mogło nawiązywać do dawnego strachu przed wypytującymi o coś pijanymi rodzicami.)

Dlaczego na tym mityngu nie było tych lamentów i pomstowania i wzburzonych emocji, jakich się spodziewałem (i o jakich od wielu bywalców spotkań DDA w Ameryce tyle razy słyszałem)?

I wtedy, zastanawiając się nad tym, co usłyszałem na mityngu w Wellesley, nagle do mnie dotarło…

Prawie każda osoba zabierająca głos na tym mityngu mówiła w trakcie swej wypowiedzi o …rozmowach ze swoim sponsorem lub sponsorką. Ach, to o TO chodzi! To w tamtych rozmowach ludzie dzielą się najbardziej bolesnymi uczuciami, wzburzonymi emocjami, swoim lękiem i dezorientacją. To sponsorowi mówi się o najintymniejszych cierpieniach. Przed sponsorem wyrzuca się "cały ten śmietnik". Po rozmowie ze sponsorem, DDA w Ameryce przychodzą na mityngi po to, aby dzielić się z innymi już tylko "doświadczeniem, siłą i nadzieją", czyli tym, co naprawdę może człowiekowi pomóc. Zrozumiałem, dlaczego na mityngu DDA w Wellesley wszyscy tak się dobrze czuli.

W Polsce mówiono mi, że na niektórych mitingach "cały ten śmietnik" bywa niekiedy szokiem dla nowo przybyłych osób. (Sam tego nie doświadczyłem, ale sam chodzę tylko czasem na otwarte mityngi.) Przychodzi mi na myśl, że w Polsce, gdzie w początkach rozwoju AA dużo było małych, kilkuosobowych grup, w których uczestniczyli ludzie z zaledwie kilkumiesięczną trzeźwością, SAMA GRUPA spełniała rolę sponsora dla wszystkich członków. W klimacie intymnej bliskości być może nie przeszkadzało nikomu mówienie o wszystkim, o dobrym i złym, w sposób przemyślany i chaotyczny. Obecnie jednak, gdy jest tak wiele licznych grup, w których biorą udział "długo" i "krótkodystansowcy" i całkowici nowicjusze, byłoby chyba lepiej zacząć omawiać w indywidualnych spotkaniach ze sponsorem sprawy drastyczne i intymne, a na grupowych spotkaniach raczej skupiać się na dzieleniu się "doświadczeniem, siłą i nadzieją", czyli tym, co jest odpowiednie w większej grupie i faktycznie może być pomocne dla każdego.

Widzę też pewien problem z samym słowem "sponsor", zresztą w języku angielskim i polskim. Nie jest to chyba najlepsze określenie. W potocznym znaczeniu "sponsor" przyjmuje odpowiedzialność za wprowadzenie nowego członka do elitarnego klubu lub wspiera materialnie czyjeś działania w zamian za uzyskanie publicznego uznania. W Ameryce jednak słowo to weszło do AA nieprzypadkowo. W latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku szpitale miały dosyć odtruwania za darmo alkoholików, którzy zaraz znowu się upijali, często już w drodze do domu. (Oczywiście tego problemu nie stwarzali zamożniejsi alkoholicy, pokrywający koszty odtrucia. Bogaci alkoholicy są dobrymi klientami.) Toteż często szpitale zgadzały się przyjmować na detox jedynie tych pacjentów, których ktoś "sponsorował", zobowiązując się odebrać ze szpitala i przynajmniej doprowadzić delikwenta trzeźwego do domu. Tak więc w początkach AA w USA słowo "sponsor" miało właściwe użycie i stanowiło często element Dwunastego Kroku.

Oczywiście pierwsi sponsorzy nie kończyli swej pomocy na odebraniu człowieka z detoxu i odstawieniu do domu. Przy okazji starali się przekonać go do życia bez alkoholu. Dość szybko jednak przekonali się o tym, co stanowi główną zasadę Al-Anon, że nikt nie jest odpowiedzialny za czyjąś zmianę i że żaden sponsor nie może kierować niczyim życiem według swojego widzimisię. (Myślę, że doszli do tego w wyniku popełnionych błędów.) Sponsor w AA może co najwyżej regularnie spotykać się z podopiecznym, wysłuchać go i podzielić się swoim doświadczeniem. W USA rola sponsora nie budzi żadnych wątpliwości. Ciekaw jestem, czy w Polsce ograniczenia związane z rolą sponsora są równie zrozumiałe? Czy w Polsce ludzie w AA boją się sponsorować, bo sądzą, że będą odpowiedzialni za trzeźwość swoich podopiecznych? A przecież żaden sponsor w AA nie może być za to odpowiedzialny.

Gdybym miał znaleźć lepsze określenie na sponsora, byłoby to słowo "trener". Trener nie odpowiada za to, jak gracz gra czy pływak pływa. Sam trener mógł nigdy nie być mistrzem w danej dyscyplinie. Nie gwarantuje swemu podopiecznemu osiągnięcia rekordu. Potrafi jednak obserwować, dawać wskazówki i pomagać unikać błędów. Wielki sportowiec wie, że sam jest odpowiedzialny za swój wynik, ale wie też, że nigdy nie jest tak wielki, by nie musieć korzystać z pomocy. Tak, moim zdaniem, sponsor w AA powinien pojmować swoją rolę.

Powtarzam swoim przyjaciołom w polskim AA: "Masz ponad rok trzeźwości? Dlaczego nie zostaniesz czyimś sponsorem? Wstań na mityngu i powiedz po prostu: 'Nigdy nie byłem sponsorem, ale mam już trochę doświadczenia w swoim trzeźwieniu i chętnie się nim będę dzielił. Jeżeli ktoś z nowicjuszy chciałby mieć sponsora, zostańmy po mityngu i pogadajmy. Możemy się umówić na próbę na sześć tygodni."

Widzę to jednak pewien problem. Jak dobrze wiedział Jim, żeby ktoś był dobrym sponsorem w AA, podopieczny musi spotykać się z nim często i regularnie. Jim wiedział jak to zrobić. A jak zrobić to w Polsce? Sami AA-owcy muszą się nad tym zastanowić i coś wymyślić.

Mam propozycję. Niech się zbierze 6-8 doświadczonych członków AA i jeżeli zechcą coś zrobić dla sponsoringu w polskim AA, niech spróbują wzajemnie się posponsorować przez, powiedzmy, pół roku. Mogą usiąść w kółko i odliczyć po kolei. W pierwszym tygodniu niech sponsorują się w parach 1 z 2, 3 z 4, i tak dalej. Sponsorami niech będą najpierw nieparzyści, a podopiecznymi parzyści. W następnym tygodniu zmiana: parzyści zostają sponsorami, a nieparzyści - podopiecznymi, ale nie w tej samej parze, tylko idąc dalej po kole, czyli 2 jest sponsorem 3, 4 - sponsorem 5, aż do ostatniego parzystego który zostaje sponsorem 1. Spotkania mogą być półgodzinne, nieformalne. Można je zaczynać od pytań: "Co zdarzyło się w twoim życiu w ciągu ostatnich dwóch tygodni?" lub "Co robisz dla swojego trzeźwienia?" czy "Co najbardziej ci pomaga w utrzymaniu trzeźwości?" albo "Co najbardziej zagraża twojej trzeźwości?" A jednocześnie każdy z tej grupy niech szuka nowicjuszy, którzy chcą mieć sponsora. I niech co jakiś czas, na przykład raz na dwa miesiące, niech się spotkają, żeby porozmawiać o tym, jak im to sponsorowanie idzie.

Proszę potraktować to jako pomysł na początek. Sam nie wiem, czy dobry. To wasza sprawa. Jedno wiem, że w polskim AA potrzeba więcej wzajemnego sponsorowania. I że sponsoring w końcu zacznie się tu ROZWIJAĆ, po swojemu, we własnym tempie (które będzie wolniejsze niż ja bym chciał) i choć korzeniami będzie sięgać do Ameryki, będzie to wasz własny, polski sposób na sponsorowanie.

A ja tymczasem muszę zacząć myśleć o sponsoringu w mojej własnej wspólnocie opartej na programie 12 Kroków.

Robert D. Gamble


 


dodajdo dodajdo.com koniec
 
Nazwa użytkownika:
Hasło:
Przycisk Facebook "Lubię to"
 
Kroki AA mp3!
 
kroki AA mp3!
 
1830372 odwiedzający (5095805 wejścia)
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja